Ostatnio dyskutowałam z koleżankami na temat imion, które są nadawane dzieciom. Ile nas było każda miała swój pogląd na tą sprawę. Ja np. lubię imiona tradycyjne i typowo polskie jak Maria czy Staszek, ale znam takie osoby, których dziecko musi się nazywać wyjątkowo a jego imię ma je wyróżniać z tłumu. Zaczęłyśmy wertować internet w poszukiwaniu informacji jakie imiona są akceptowalne w Polsce.... no i się zaczęło :)
Okazuje się, że można już spotkać chłopców o imieniu: Toro, Thorgal, Mił, Myszon, Żyraf, czy
Xawier, a także dziewczynki imieniem: Wisenna, Niunia, Jeżyna,
Izaura, Calineczka, Luna czy Nike :) Nawiasem mówiąc moja babcia mówiła do mnie Niuńcia także to imię jest całkiem całkiem ;)
Tak sobie myślę, gdzie kończy się pozytywna wyjątkowość imienia a gdzie zaczyna bezmyślna fanaberia rodziców? Czytam dalej i trochę mi lżej bo jak się okazuje jest coś takiego jak Rada Języka Polskiego, która wydaje opinie w kwestiach spornych. Czytając ich rozstrzygnięcia naprawdę można się nieźle ubawić. I tak rodzice chcący nadać swojemu dziecku imię Opieniek spotkali się z taką odpowiedzią Rady "Władza rodzicielska nad dzieckiem ma
swoje granice: moim zdaniem tak samo jak nie wolno dziecka bić, nie
wolno go też ośmieszać. Musimy zdawać sobie przecież sprawę z tego, że z
rozkosznego bobaska wyrośnie kiedyś być może sędzia, minister albo
rektor uniwersytetu. Wyrażenie minister Opieniek Kowalski nadaje się najwyżej do utworu satyrycznego". Dziękuję Ci Rado, że jesteś...
A gdyby tak nazwać swoją córkę Żurawina...? :) Zdaniem Julki tylko dlatego wydaje mi się to całkiem niedorzeczne ponieważ jeszcze nikt się tak nie nazywa, ale gdyby tak nazwać swoje dziecko to po jakimś czasie byłoby to zwyczajne imię jak Jagoda czy Szymon... może i ma rację :)
Pozostając przy żurawinie, może na imię dla dziewczynki się nie nadaje, ale jako dodatek do serów i mięs już zdecydowanie tak! O niebo lepsza niż ta słoikowa-sklepowa, z dodatkiem likieru wiśniowego! Polecam :)
To moja wersja przepisu z książki "Nigella Świątecznie"
Przepis pochodzi z książki "Nigella Świątecznie"
Składniki na 3
mniejsze słoiczki:
- 500 g świeżej żurawiny
- 300 g cukru
- 65 ml. likieru wiśniowego
- 110 ml. wody
Przygotowanie:
Wszystkie
składniki umieszczamy w garnku, mieszamy. Całość doprowadzamy do wrzenia i
gotujemy na małym gazie od czasu do czasu mieszając. Po 10 minutach, np.
tłuczkiem do ziemniaków, delikatnie ugniatamy żurawiny, jednak nie tworzymy z niej puree, gotujemy jeszcze przez 5 minut.
Gorące
przekładamy do wyparzonych i osuszonych słoiczków. Szczegóły dot. pasteryzacji i przygotowania słoików na przetwory znajdziecie w TYM wpisie.
Smacznego!
Smacznego!
Ja taką żurawinę jem jak dżem na kanapkach ;)
OdpowiedzUsuńAkurat czytam książkę gdzie jest Trzmielina, Czeremcha, Jeżyna i Jemioła. Żurawina by do nich pasowała idealnie :) Tylko, że to czasy Piastów są... A przepis na żurawinę z wiśniówkę też już testowałam i jest rewelacyjny.
OdpowiedzUsuńW tym miejscu chciałabym wyrazić swój podziw i uwielbienie dla imienia: Gniewko. I tak, jak zawsze marzyłam o dziewczynce, teraz marzę o chłopcu, którego mogłabym tak nazwać. Co prawda wiem, że racjonalność weźmie górę, bo to imię nie pasuje absolutnie do niczego, ale zawsze będzie się gdzieś tam tlić z tyłu mojej głowy... :)))
OdpowiedzUsuń