Kiedy dorosnę to zostanę.... no właśnie. Pamiętam jak zapytana o swoje przyszłe, dorosłe życie odpowiadałam, że chcę być Panią sprzątaczką, potem krawcową, sklepową... Jakoś nigdy do głowy mi nie przyszło, że będę urzędniczką, chociaż pamiętam, że zabawa w pocztę i podbijanie kopert pieczątką zrobioną z ziemniaka było moim ulubionym zajęciem (ot taki akcent kulinarny).
Pamiętam, że moją pierwszą pracą było sprzedawanie owoców. Babcia zbierała papierowe torebki po cukrze, mama przynosiła owoce z działki a ja pakowałam je do wspomnianych szarych torebek, ustawiałam pod domem stoisko i handlowałam. Teraz pewnie rodzice baliby się urzędu skarbowego, sanepidu i Rzecznika Praw Dziecka, ale te "kilka" lat temu nikt się tym nie przejmował. Klienci byli szczęśliwi bo kupowali dosłownie za grosze świeże owoce, ja pękałam z dumy, mój portfel z nadmiaru gotówki a rodzice oddychali z ulgą, że nie muszą robić kolejnych przetworów.
Gdy byłam już starsza, parałam się sprzedawaniem książek, ubrań, zbierałam truskawki a nawet pracowałam w fabryce szybek akwariowych ;) Moje zadanie polegało na wycieraniu szybek z nadmiaru wody, bite 8 godzin machania ręką. Pamiętam, że były to najciężej zarobione pieniądze w moim życiu, ale równocześnie najlepiej wydane - na pierwszy samodzielny wyjazd ze znajomymi.
Długo mogłabym wymieniać czym się jeszcze zajmowałam i kim chciałam być. Każda praca/zajęcie to nowe doświadczenie w moim życiu, bez którego pewnie nie byłabym tym kim jestem teraz. Może właśnie to te szybki akwariowe wzmocniły mój charakter bardziej niż studiowanie inżynierii materiałowej ;) I może ten silny charakter Julka ma właśnie po mamie :)
A silny charakter ma, co widać na załączonych zdjęciach. Wokół unosił się zapach, dopiero co wyjętego z piekarnika, ciasta rabarbarowo-bananowego, jeszcze ciepłe stało przed nią a ona zamiast pałaszować kolejny kawałek musiała pozować ;) Zapach ciasta, jego konsystencja... wszystko jest na tak. Połączenie słodkich bananów z kwaśnym rabarbarem. To idealne ciasto do niedzielnej herbaty. Zdecydowanie do powtórzenia także w inne dni tygodnia!
Składniki na tortownicę 28 cm. z kominem
- 2 średnie, bardzo miękkie banany
- 1/4 szkl. cukru do wypieków
- 1/2 szkl. cukru trzcinowego
- 3 jajka
- ½ szkl. oleju roślinnego
- 1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
- ½ łyżeczki cynamonu
- 2 szkl. mąki pszennej
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- ½ łyżeczki sody oczyszczonej
- ½ łyżeczki soli
- 2 łodygi rabarbaru (średniej wielkości)
Dodatkowo:
- Cukier puder
- Masło do wysmarowania tortownicy
Przygotowanie:
Piekarnik nagrzewamy do
temperatury 180 stopni. W misce miksujemy
banany z cukrami, do momentu, aż uzyskamy gładką konsystencję. Dodajemy jajka
nadal miksując.
W osobnej miseczce mieszamy
olej, esencję i cynamon. Do miski przesiewamy mąkę, proszek do pieczenia, sodę oraz sól.
Do mąki dodajemy olej oraz zmiksowane
banany i mieszamy łyżką.
Tortownicę delikatnie
smarujemy masłem i oprószamy mąką. Ciasto wylewamy do tortownicy. Rabarbar kroimy na cienkie paski i wysypujemy
go na górę ciasta, delikatnie wciskamy. Pieczemy do tzw. “suchego patyczka”, około 40
minut. Wyjmujemy z piekarnika a po około 10 minutach wyjmujemy z tortownicy i
studzimy. Górę delikatnie posypujemy cukrem pudrem.
Smacznego!
Cudowne zdjęcia. Ciasto na pewno też, ale te fotografie mnie wprost urzekły :)
OdpowiedzUsuńTeż dobrze pamiętam pierwszą pracę- sprzedaż bukiecików szafirków w gdańsku przy kolejce SKM. Teraz sama się boję na samo wspomnienie! Na poczcie pracować nie chciałam, ale "zazdraszczam" i to konkretnie koleżance z pracy, której własnością jest chyba największa pieczątka w banku!
OdpowiedzUsuńA córka no cóż...Julia jest piękna, po prostu! Uwielbiam z Nią zdjęcia. I nie wiem czemu- w sumie wiek całkiem nie ten, ale zdjęcie gdzie Julia ma białą bluzkę jakoś tak mi się kojarzy ze Spóźnionymi kochankami...bajka...
A ciasto jak widzisz, to tym razem dodatek- na pewno pyszny, ale jednak dodatek ;)
UsuńŚciskam!
Mój dziadek chyba do dziś trzyma gdzieś skrawek z gazety, dla której wypowiadałam się w wieku 12-13 lat kim chcę być w przyszłości i cóż.. już wtedy wiedziałam, że prawnikiem. ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia urzekające. A rabarbar i banan to musi być wybitne połączenie. Po ostatnich udanych drożdżówkach z rabarbarem i budyniem chciałam powtórzyć je w ten weekend w wersji z serem białym, ale może jednak zrobię takie ciasto? :)))
Pozdrawiam!
Deliuszku, jest siła, jest smak, jest Julka :) No pięknie jest :)
OdpowiedzUsuńFajnie poczytać u Ciebie :)
p.s. może ten cooklet wreszcie się odezwie...
Bardzo artystyczne zdjęcie, świetny pomysł :)
OdpowiedzUsuńmnnniaaaam! jakie to musi być PRZEpyszne! a zdjęcia- NIESAMOWITE
OdpowiedzUsuńHi hi, a ja chciałam z przyjaciółką założyć delfinarium w "Ameryce" :) w czasach dzieciństwa wszystko wydawało się możliwe! Marzyłam też o karierze piosenkarki, adwokata...a skończyłam jako pracownik działu jakości w przetwórstwie tworzyw sztucznych..los bywa przewrotny :) ściskam!!!! :*
OdpowiedzUsuńWygląda bardzo smakowicie:) Dotychczas banany wykorzystywałam do kaszy jaglanej a teraz będę miała kolejne rozwiązanie:) pozdrawiam jestem tu po raz pierwszy ale będę kukać:)
OdpowiedzUsuńZapomniałam dodać , że zdjęcia bardzo ładne:)
OdpowiedzUsuńJa chciałam być "panią od zamykania rogatek" lub "panią od pogody" :D Cóż, później trochę mi się marzenia pozmieniały... Za to rabarbar kocham niezmiennie i na zabój! Ciasto pycha, zdjęcia wspaniałe :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia! Córa wygląda na nich posągowo. A ciasto. Cóż uwielbiam wypieki z bananami, z rabarbarem też, więc ja bym tak nie wysiedziała! Moją pierwszą pracą były korepetycje, ale jeszcze wcześniej pomagałam mamie w pracy. Jeździłam co dzień, lub co drugi dzień do jej apteki i sprzątałam, układałam, myłam okna podłogi, rozkładałam towar. To było cudowne. Mogłam robić coś ważnego, a jednocześnie spędzać czas z mamą.
OdpowiedzUsuń