Festiwal Leczo w Székesfehérvár... pomyślicie, że to będzie bardzo kulinarna opowieść, a ja powiem tak … to będzie
opowieść kulinarna, w której jednak najważniejsze są emocje.
Do uczestnictwa w tej imprezie zaprosił nas Urząd Miasta Opola :) Székesfehérvár to nasze miasto partnerskie i postanowiliśmy przyjąć propozycję wyjazdu oraz gotowania na węgierskiej ziemi ich narodowej potrawy. Najpierw rozpisaliśmy swój wewnętrzny, blogerski konkurs na najlepsze leczo, nawet wybraliśmy to najlepsze, ale finalnie nasze gotowanie było bardzo spontaniczne i trochę odbiegające od tego, co sobie przygotowaliśmy. Jak to mawia mój tato "prowizorka wychodzi najlepiej" ;)
Jednak, zanim spędziliśmy przecudny weekend na Węgrzech, losy naszego wyjazdu stały pod dużym znakiem zapytania. Stłuczka prawie pokrzyżowała nasze
plany wyjazdowe, ale mobilizacja w narodzie spowodowała, że udało się dojechać
i w sobotę rano, w strojach ludowych prosto ze Śląska, wyruszyliśmy na spotkanie
przygodzie.
Wyobraźcie sobie około 650 stanowisk, gdzie ludzie przygotowują
swoją wersję leczo, zamknięte ścisłe centrum miasta, atmosfera zabawy z
konkursem w tle. Gotują wszyscy... grupy muzyczne, sąsiedzi, przyjaciele, partie polityczne, tancerze...
Konkurs naprawdę był najmniej istotny i mówię to całkiem
szczerze, pomimo tego, że nasze leczo otrzymało wyróżnienie.
Ocenianie
lecza przez jury było akurat najmniej ciekawym momentem, za to upominanie się Węgrów o
kolejną porcję to była najlepsza nagroda!! Nagrodą były także, a może przede
wszystkim, reakcje ludzi na nasze stroje ludowe, na informację, że pochodzimy z
Polski.
Każdy chciał zrobić sobie z nami zdjęcie (tu czuliśmy się jak białe
misie w Zakopanem), chciał nas częstować Palinką (odpowiednik bimbru), ludzie
nam machali i uśmiechali się od ucha do ucha a niektórzy na widok ludowego
stroju z Polski uronili łzę.
Dla wielu Polska to święte słowo, ojczyzna, którą
opuścili z różnych powodów, naprawdę byłam dumna, że dane mi było
reprezentować moje ukochane miasto. Może to zabrzmi
bardzo patetycznie, ale chyba po raz pierwszy tak bardzo poczułam się związana
ze swoją Ojczyzną...
Zapraszam na krótką fotorelację z Festiwalu i bardzo dziękuję za opiekę Pani Marii, Panu Andrzejowi oraz Eti, Urzędowi w osobie Ewy i Alicji za zaufanie a Bistromamie, Adamowi i Arturowi za niezapomniane 3 dni :)
Nasze leczo - wersja pierwsza :) Tak smakowało, że zrobiliśmy kolejne
Wszędzie uśmiech, pyszne jedzenie i .... Palinka ;)
Warunki polowe, ale nie miało to najmniejszego znaczenia ;)
I na koniec żeńska część reprezentacji ;) Deli i Bistromama :)
Naprawdę polecam Festiwal a samo miasto jest przepiękne, jeżeli znajdziecie się gdzieś w jego pobliżu koniecznie wstąpcie!!
Buziaki
Deli
Takie momenty zbliżają ludzi na całe życie.... Bistruś... Deli... Arturo..... Dziękuję :)
OdpowiedzUsuńi ja dziękuję :* Tydzień temu o tej porze ruszyliśmy w drogę :)
UsuńŚwietna przygoda! Dzielni z Was Opolanie, godnie reprezentujący miasto ;) Gratuluję wyróżnienia i samego uczestnictwa w festiwalu. :***
OdpowiedzUsuńSuper przygodę mieliście.
OdpowiedzUsuńDaliście czadu :-) Leczo wygląda swietnie, Wy w strojach bosko! NIe ma to jak kilka dni w zupełnym zapomnieniu i oddaleniu od rzeczywistości, energia buzuje!
OdpowiedzUsuńoj, ale mieliście przygodę! :]
OdpowiedzUsuń