Czwartek rano, budzę się
jakaś taka zdołowana. Generalnie ktoś stojący z boku stwierdziłby, że wszystko
jest ok., ale kobieta to kobieta, jak zbliża się chandra i dół to nic nie jest w stanie jej pocieszyć, bo przecież komplement rozczuli i przyprawi o łzy, próba doprowadzenia do pionu jeszcze bardziej zmartwi… tak właśnie było w
czwartek rano – wszystko było na NIE. Nawet wizja piątkowego wyjazdu na Węgry
jakoś tak nie cieszyła, do czasu… Gdy
boli Cię serce uderz się w stopę, ktoś mi kiedyś powiedział, że tak brzmi stare
indiańskie przysłowie, z którym nie sposób się nie zgodzić. Czwartkowe
popołudnie zakończone stłuczką, wizją pozostania w domu zamiast wyjazdu na Węgry a na koniec paskudnie złamany paznokieć
- to było jak uderzenie w stopę, serce momentalnie przestało mnie boleć a
prawdziwe powody do zmartwień przysłoniły te pierdułkowate, wyimaginowane
smutki. Co nas nie zabije to nas wzmocni? Nie jestem tego pewna, ale z całą
pewnością takie lekkie uderzenie w stopę, od czasu do czasu, pozwala nam
dostrzec o co martwić się nie warto i obok czego powinno się przejść nie
obracając się za siebie :)
Na ostatnim Food Bloger
Fest nie potrafiłam obojętnie przejść obok pęczotto. Trzy razy ustawiałam się
po nie w kolejce i zaraz po powrocie do domu przystąpiłam do testów aby stworzyć swoją własną recepturę, bazując na smakach, które
wyczułam konsumując to danie w Warszawie. Pęczak, grzyby (u mnie kurki i podgrzybki),
ser, wino…pycha!!!
Składniki
- 2 łyżki masła
- 1 szkl. oczyszczonych kurek
- 5-6 grzybów leśnych (pokrojonych na większe kawałki)
- 250 ml bulionu warzywnego
- 1/2 szklanki pokrojonych orzechów włoskich
- 2 szklanki kaszy pęczak
- 2 szczypty suszonego rozmarynu
- 1/2 szklanki białego, półwytrawnego wina
- 1/2 szkl. kremówki
- 70 g sera ricotta
- Sól, pieprz
Przygotowanie:
W garnku roztapiamy masło, dodajemy kurki oraz grzyby leśne (u mnie podgrzybki), doprawiamy delikatnie solą oraz pieprzem. Podsmażamy przez około 8 minut, od czasu do czasu mieszając.
Dodajemy bulion, wypłukaną kaszę oraz rozmaryn. Gotujemy przez około 20 minut. Wlewamy wino, kremówkę oraz pokruszony ser i orzechy. Mieszamy i jeszcze raz doprawiamy solą oraz pieprzem. Gotujemy przez kolejne 15 minut. Pęczotto ma być delikatnie al dente. W razie konieczności można dodać więcej wina lub kremówki.
Smacznego
Deli
Co prawda nie uczestniczyłam aktywnie we wspieraniu (w sobotę miałam pierwszy egzamin, dziś zaczynam nową pracę i dopełniałam formalności) ale obserwowałam i trzymałam kciuki za to, żeby wszystko się udało. Dobrze, że uderzenie w stopę nie było zbyt bolesne, wyjazd doszedł do skutku i macie piękne wspomnienia. Czekam na relację. Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuńale piękne Ci wyszło! :) mniaaaaam
OdpowiedzUsuńja tam uwielbiam risotto, ale po powrocie z FBF też gotowałam pęczak :)
kaszę pęczak wielbię nade wszystko :]
OdpowiedzUsuńCzasem "takie sytuacje" zdarzają się tylko po to, byśmy wiedzieli, że wokół są ludzie, którym możemy ufać i na których możemy liczyć :)
OdpowiedzUsuńno i na pyszne jedzenie zawsze można liczyć :D
Oj uwielbiam pęczak!
OdpowiedzUsuńMnie też zachwyciło to pęczotto na Food Blogger Fest ... Było fantastyczne! :-)
OdpowiedzUsuńaż ślinka cieknie :)
OdpowiedzUsuńBp to jest chyba tak, że smutki mają SENS:), ale kiedy się z nimi zderzamy jeszcze nic o tym nie wiemy...
OdpowiedzUsuńTwoje danie wygląda zachęcająco:) DeliszkU:). Pęczka lubię bardzo, więc POWINNAM wypróbować choćby po to właśnie, aby zachwycić się tak, jak Ty:)
Szkoda , ze tu u mnie w Norwegi peczaku nie kupie, ale przy nastepnej okazji przywioze z Polski . Pozostaje mi na razie gotowanie risotta , ale napewno sprobuje i Twojego przepisu . Pozdrawiam Ania
OdpowiedzUsuńTy jak już wymyślisz...Pęczotto??? Uwielbiam tą nazwę! I uwielbiam to zdjęcie! Coś w tym musi być skoro tyle razy chodziłaś po dokładkę.
OdpowiedzUsuńuwielbiam pęczak! i jeszcze z grzybami pycha
OdpowiedzUsuńcudnie wygląda na zdjęciu! nic tylko też ustawić się w kolejce :)
Deli, nie lubię grzybów... ale to zdjęcie.. Twoje pęczotto brzmi i wygląda bosko! :) Chyba wypróbuję z innym polączeniem! :) A z tymi wyimaginowanymi smutkami tak juz jest, realne problemy pomagają nam nabyć dystansu i docenic to, co mamy :) Buźka!
OdpowiedzUsuń