Tirami sù, czyli poderwij mnie;) ale chyba
autorowi chodziło o poderwanie w sensie uniesienia a nie w sensie wyrwania,
zbajerownia czy uwiedzenia;)
Czytałam, że istnieje, co najmniej kilkadziesiąt
różnych przepisów na Tiramisu, ale to dokładnie tak jak istnieje przynajmniej
kilkadziesiąt sposobów na poderwanie. Te, które ja znam albo inaczej te, które
kiedyś praktykowałam lub, których byłam ofiarą chyba już trochę się zdezaktualizowały,
chociaż, sami oceńcie kilka z nich.
Wpatrywanie się w daną osobę przez całą imprezę
lub w miejscu pracy czy też w innym miejscu. Prędzej czy później druga osoba
zwróci na nas uwagę, co sobie pomyśli to inna kwestia, ale uwaga ta sytuacja może zakończyć się sądowym zakazem zbliżania się do określonych osób. Podobnie
ma się sprawa z wiadomościami sms. Ta czynność już nawet ma swoją nazwę i osobne paragrafy w
prawie karnym, także jeżeli chcemy o swoim istnieniu poinformować obiekt
westchnień róbmy to bardzo subtelnie.
Kolejny
sposób to granie serenady pod balkonem. Utrudnieniem jest sytuacja gdy nasz wybranek/wybranka mieszka na osiedlu strzeżonym, do którego bezpośredni dostęp mają jedynie mieszkańcy albo gdy brak jest balkonu, pod którym można grać a śpiewania poprzez
domofon nie polecam, nie kojarzy się zbyt dobrze;)
Sposób
na znajomego/znajomą. Aby się udało potrzebny będzie dobry znajomy/znajoma
sztuk przynajmniej 1 oraz fantastyczna opinia na nasz temat, która poprzez
znajomego/znajomą zostanie przekazana naszemu wybrankowi. Ryzyko to tzw. efekt
głuchego telefonu, czyli chcemy, aby np. nasz wybranek usłyszał, że w kuchni
jesteśmy boginią, zresztą nie tylko w kuchni a po przejściu tej informacji
przez kilka osób dociera do niego informacja, że straszna z nas zołza.
Sposobów jest pewnie cała masa a mój ulubiony, który w
czasach, gdy podrywałam zawsze się sprawdzał to luz, blues i brak
zainteresowania. Pewnie da się to jakoś naukowo wytłumaczyć ale ja nie podejmuję tego wyzwania. Odwiedzający mojego bloga wiedzą, że moje wywody najczęściej są BARDZO pokrętne;)
Wracając do Tiramisu - aby było lekkie i aby poderwało nasze zmysły ma w
sobie m.in. kremowy ser mascarpone, białka i bitą śmietanę do tego likier Baileys i
odrobinę Ajerkoniaku. Mocno kawowo-likierowe biszkopty przykrywa gruba warstwa
kremu – uwielbiam taką lekkość bytu!
- 250 g serka mascarpone
- 130 g śmietanki kremówki 36%
- 2 jajka
- Około 20 szt. podłużnych biszkoptów
- 3 łyżki cukru pudru
- 1 szklanka bardzo mocnej kawy z dodatkiem 30 g likieru Baileys
- 50 g likieru Baileys
- 20 g likieru Ajerkoniak
- Kakao (do posypania)
Przygotowanie:
Żółtka ucieramy z cukrem na gładką masę, dodajemy serek
mascarpone i przez krótką chwilę mieszamy przy pomocy miksera. Dodajemy likiery
i mieszamy jedynie do połączenia się składników.
W jednej misce ubijamy białka
(na sztywno) a w drugiej śmietanę kremówkę. Do masy stopniowo dodajemy ubitą
kremówkę i delikatnie mieszamy, następnie dodajemy białka i delikatnie
mieszamy, tak aby masa zachowała swoją puszystość.
Biszkopty nasączamy kawą przygotowaną z dodatkiem
likieru (kawa ma być chłodna). W dużym naczyniu lub w pojedynczych mniejszych
układamy pierwszą warstwę nasączonych biszkoptów, na które wylewamy krem.
Następnie układamy na przemian kolejne warstwy biszkoptów i kremu.
Deser wstawiamy do lodówki na min. kilka godzin. Przed
podaniem górę deseru posypujemy sypkim kakao.
Smacznego!!
Ja bym się dała każdemu poderwać za takie tiramisu :D
OdpowiedzUsuńCzyli, że mogę próbować? ;):))
UsuńZ tym stalkingiem i sądowym zakazem zbliżania się to ja bym się aż tak nie obawiała. Ze swojego krótkiego 'zawodowego' doświadczenia wiem, że ciężko wzbudzić zainteresowanie prokuratury lub sądu tymi kwestiami... :))
OdpowiedzUsuńSerduszka na tym Tiramisu są urocze.
Ps. Dłuuugo musimy czekać na ciasteczka z masłem orzechowym.... ;)))
No jasne, serce nie sługa a do tego w czasie zauroczenia raczej nie myśli się racjonalnie;) sama pamiętam jak godzinami spacerowałam po dzielnicy w nadziei, że spotkam mojego wybranka, że akurat wyjdzie... w sumie to nie było dalszej części planu i nie wiem co bym zrobiła gdyby akurat wyszedł ;)
UsuńNa specjalne życzenie przepis na ciastka będzie następny :))
Piękne i na pewno bardzo dobre:)
OdpowiedzUsuńOj bardzo :) dodatek likierów sprawił, że to jest zdecydowanie moje bardziej ulubione tiramisu!!
Usuńpysznie wygląda:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa tam na tiramisu zawsze dałabym się poderwać, przynajmniej na czas konsumpcji deseru :)
OdpowiedzUsuńPodryw na tiramisu ;) tego nie znałam ale pewnie czasem działa :))) Pozdrawiam!
UsuńPięknie podane :) Jeden z moich ulubionych deserów, każdy ma na niego swój patent. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie! Chyba nigdy nie trafiłam na dwa takie same przepisy :)
UsuńWiesz co, ja miałam związek dzięki owym znajomym! I pisząć dzięki znajomym, nie mam na myśli przedsatwienia/ nagabywania i koniec- ich rola się nie skończyła! Przez dobre 2-3 tygodnie w ten sposób komunikowałam się z moim "chłopakiem" z klasy 3 :D Od razu dodam, że byłam w klasie 1- podstawowej...
OdpowiedzUsuńA Tiramisu kocham i nienawidzę! Nadal nie wiem co bardziej. Jest to największa moja zmora zaraz po serniku. Mogłabym jeść, jeść, jeść, jeść i tyć, tyć, tyć...Taki duet całkowicie nieidealny ;)
UsuńA ja swoją pierwszą, no może trzecią, miłość życia poznałam w liceum ale najpierw przez dobre pół roku patrzyliśmy na siebie spacerując po korytarzu. Ja klasa I on III - fajna różnica wieku :) Po pół roku patrzenia przełamał swoją nieśmiałość i było cudnie a znowu czwartą i mam nadzieję ostatnią miłość życia ;) czyli Pana Menżowinkę poznałam poprzez znajomą, co to jemu zdradzała moje sekrety związane z komentowaniem jego postaci .... grunt, że wyszło ale wyszło dzięki zastosowaniu techniki ostatniej czyli "olewam Ciebie i wszystko co z Tobą związane" ;) zadziałało a potem to już wiadomo żyli długo i szczęśliwie ;)
UsuńA jeżeli chodzi o Tiramisu to pomimo ustaleń w cycki nie poszło dlatego dzisiaj wieczorem pędzę na dodatkowe zajęcia celem skorygowania tego co popsuły serniki, tiramisu, babeczki i inne kalorianki ;)
Tiramisu to ja mogłabym jeść codziennie na śniadanie, obiad i kolację. I jeszcze w nocy o północy i o poranku! A takie urocze jak Twoje to jadłabym dopóki bym nie pękła. :)
OdpowiedzUsuń:)) Masz we mnie osobę do pary do pękania pod wpływem tiramisu ;)
Usuńtiramisu wygląda doskonale!
OdpowiedzUsuńa jeśli chodzi o podrywanie, to nie zapomnę jak z przyjaciółką wyczytałyśmy, będąc chyba w pierwszej liceum, jakieś durne porady w czasopiśmie dla młodzieży na temat owego podrywania
brzmiało to mniej więcej tak: oprzyj się o ścianę bądź barierkę, na palec ręki nawiń kosmyk włosów i kręć nim, w tym samym czasie końcem języka dotykaj górnej wargi
oczywiście uśmiałyśmy się, ale pamiętam do dziś jak stanęłyśmy kiedyś przy barierce takich dużych szerokich centralnych schodów naszego liceum, oczywiście na długiej przerwie i mając bardzo (chyba wtedy aż za) dobre humory zaczęłyśmy postępować według wskazówek
oj był ubaw :))
Ja też pamiętam takie porady wyczytane w czasopismach typu Popcorn czy Bravo Girl ;) to były czasy ;)
UsuńPozdrawiam serdecznie!